Szukaj na tym blogu

czwartek, 24 listopada 2016

Placenta - co to takiego?

Placenta - co to i dlaczego jest w składzie tylu kosmetyków do włosów?



Zacznijmy od tego, co to w ogóle jest placenta? Placenta to po łacinie łożysko.
Tak, dobrze przeczytaliście - łożysko. Czyli: przejściowy narząd, za pomocą którego odżywiany jest płód ssaków łożyskowych w łonie matki.






Łożysko jest bardzo bogate w składniki odżywcze - nic dziwnego, w końcu odżywia rozwijające się potomstwo, więc musi zapewnić mu wszystko co najlepsze.


Łożysko jest świetnym źródłem kwasu hialarunowego, witamin: A, E, C, B2, B12, kwasu foliowego, biotyny... Wymieniać można jeszcze długo. Z tego powodu uznano, że szkoda, aby taki róg obfitości sie marnował. W związku z tym postanowiono, że placentę trzeba wykorzystać. Jak? Sposoby są rózne. Słyszeliście o placentofagii? Jest to spożywanie łożyska. Hmmm.... brzmi trochę ohydnie? Jest jednak praktykowane szeroko w Chinach, zdobywa też powoli popularność w Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych czy Meksyku. Łożysko było zjadane też przez naszych przodków, niektóre plemiona wiązały z tym różnego rodzaju obrządki i tradycje.
W jakiej formie zjadane jest łożysko? Najczęściej mamy wybór trzech opcji:
1. zjedzenie surowego łożyska krótko po porodzie
2. zjedzenie przygotowanego posiłku z placenty
3. przygotownie kapsułek z wyszuszonego bądź ugotowanego i wysuszonego wtedy łożyska (wtedy możemy korzystać ze składników łożyska przez dłuższy czas ;) ).
Są nawet specjalne firmy, które zajmą się przygotowaniem dla nas kapsułek - zobacz na przykład tutaj: klik.




No dobrze, a wracając do kosmetyków do włosów?
Wiedząc już, ze placenta zawiera tak wiele drogocennych składników, domyślasz się zapewne że stosowana na skóre głowy i włosy również może odnieść pozytywne skutki. Do produkcji kosmetyków stosowana jest placenta owcza lub ludzka. Ludzka częściej do zaawansowanych kuracji odmładzajacych - są one dużo droższe i trudniej dostępne, natomiast owcza, która jest tańsza do popularnych kosmetyków. Jednak w Europie jak na razie kosmetyki z łożyskiem zwierzęcym nie cięszą się aż taka popularnością. Częściej używane jest łożysko roślinne. U roślin łożysko to nie to samo co u ssaków: jest to "miejsce wykształcenia się i rozwoju zalążków w zalążni słupka" (Wikipedia).
Niestety, jesli chodzi o bogactwo składników nie jest już tak kolorowo. Łożysko u roślin nie pełni aż tak zaawanoswanej roli jak u ssaków, gdzie jest ono odpowiedzialne za kompleksowe odżywianie płodu. W związku z tym nie znajdziemy tam aż takiego bogactwa składników odżywczych. Nie będzie zawierało też np. witaminy B12, charakterystycznej dla zwierząt (witamina B12 naturalnie nie jest składnikiem żadnej rosliny, produkty dla wegetarian są nią jedynie wzbogacane). Niewątpliwie jednak łożysko roślinne jest dużo mniej kontrowersyjne i nie budzi obrzydzenia, jakie u niektórych powoduje świadomość, że w kosmetyku jest łożysko owcze.
Podsumowując, używanie w kosmetykach łożyska roślinnego jest częściowo zabiegiem marketingowym. Równie dobrze kosmetyki te mogłyby byc opisane jako z ekstraktem roślinnym. Oczywiście, są to wciąż cenne składniki, ale nieporównywalne z placentą ssaków. Podobnie sprawa ma się z sama nazwą placenta, której znaczenia po polsku większość ludzi nie zna, więc słowo brzmi dla nich "profesjonalnie i naukowo".


Jakie kosmetyki mają w sobie łożysko?

Najbardziej popularne pozycje używane przez włosomaniaczki to moim zdaniem:
- ampułki do wcierania z placentą (KWC i recenzja u Anwen)
- maski do włosów Placenta Serical i Kallos


Spójrzmy więc na skład maski Placenta Kallos:
Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Dipalmytoylethyl Hydroxyethylmonium Methosulfate, Parfum, Cyclopentasiloxane, Limonene, Dimethiconol, Benzyl Alcohol, Linalool, Amyl Cinnamal, Propylene Glycol, Citric Acid, Triticum Vulgare Sprout Extract, Bambusa Vulgaris Sap Extract, Methylchloroisothiasolinone, Methylisothiasolinone

Czy widzimy tu w składzie łożysko roślinne? Nie, ale mamy ekstrakty roślinne - zaznaczone na zielono. Mogą pochodzić z części łożyskowej, ale wcale nie mamy takiej gwarancji. Niemniej jednak ekstrakty są jak najbardziej pożądane, szkoda tylko że tak daleko w składzie.




A tu skład ampułek:
Aqua, Glycerin, Alkohol denat., Propylene Glycol, Triethylene Glycol, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Hydrolyzed Placental Protein, Parfum, Deceth-7, PPG-26-Buteth-26, Magnesium Nitrate, Magnesium Chloride, Hexyl Cinnamal, Butylphenyl Methylpropional, Benzyl Salicylate, Linalool, Hydrazycitronellal, Limonene, DMDM Hydantoin, Benzyl Alkohol, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone

Tutaj widzimy, że proteiny placenty są w składzie wysoko. Nie mamy niestety informacji, jakie dokładnie są to proteiny. Zdecydowanie jednak ampułki mają skład dużo bardziej adekwatny do nazwy - rzeczywiście są oparte na placencie.


Dla chętnych (odważnych) zdjęcie placenty (źródło: wikipedia):






2 komentarze:

  1. Ta placentofagia brzmi obrzydliwie... Nie byłabym chyba w stanie przełknąć czegoś, co ma w sobie łożysko, a już na pewno nie samo łożysko! Nie wierzę, że już nawet w Wielkiej Brytanii to się staje modne. Ale za to bardzo ciekawe jest to zdjęcie :D Czy dobrze rozumiem, że w Kallosie Placenta może nawet nie być zupełnie nic pochodzącego z łożyska? :O I tak z ciekawości zapytam czy sprawdzałaś czy w innych Kallosach skład zgadza się z nazwą maski?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiadomo, z jakiej części rośliny pochodzi ekstrakt. Może to byc oczywiście część łozyskowa, ale równie dobrze może to byc inna część. Oczywiście juz sam ekstrakt dobrze działa na włosy, niezależnie skąd jest :) ale w takim razie mógłby się równie dobrze nazywac np. Kallos Bamboo. Jeśli chodzi o pozosatłe z serii, zawierają one zawsze "coś" w związku z nazwą - ale niekoniecznie jest to główny składnik. Zerknij np. tu: http://splatana.blogspot.com/2016/11/czytanie-skladow-podstawy.html - tam analizowałam Kallosa Blueberry :)

    OdpowiedzUsuń