Olej kameliowy - moje wrażenia
Jeśli zaglądacie na blogi włosowe, z pewnością zauważyłyście, że bardzo dużo dziewczyn zachwyca sie olejem kameliowym. Jest on bardzo polecany jako jeden z włosowych hitów.Czy wiecie, czym jest kamelia? Jest to roślina z rodziny herbatowatych. Z jej nasion, które w 70% składają się z oleju, wytłaczany jest właśnie olej kameliowy, który stosujemy na włosy i do ciała. Kamelie są też hodowane jako rośliny ozdobne, bo pięknie kwitną.
Olejki stosowane przez nas najczęściej pochodzą z następujących gatunków kamelii:
camellia japonica, camellia kissi, camellia sinensis i camellia oleifera. Mają wysoką zawartośc kwasów omega-9.
Swój olejek kupiłam w sklepie Dziewczyn z Sophieczerymoja. Olejek pochodzi z camelli sinensis, która jest inaczej nazywana herbatą chińską.
Opakowanie ma 100 ml i ma pompkę, która dawkuje dość małe i praktyczne porcje oleju.
Jeśli chodzi o działanie, to przyznam szczerze, że na początku byłam zawiedziona, gdyż oczekiwałam prawdziwego efektu wow po wszytskich przeczytanych opiniach.
Po olejowaniu włosy były miękkie i gładkie, ale nie bardziej niż po każdym innym oleju, a na pewno mniej niż po oleju z awokado.
Po kilku użyciach postanowiłam dodać go do maski i to był strzał w dziesiątkę. Po dodaniu kilku pompek oleju do dowolnej maski, włosy rzeczywiście dużo bardziej zyskują na miękkości, wygładzeniu i elastyczności. Końcówki włosów stają się wizualnie dużo zdrowsze.
Jeśli u Was tez ten olejek nie działa tak jak byście chciały, koniecznie spróbujcie użyć go zmieszanego z maską! U mnie dopiero wtedy daje naprawdę dobre efekty.